30 sierpnia 2013

Rozdział VIII

Wiem, że zignorujecie moje ostrzeżenie, ale w tym rozdziale opisałam coś... okropnego. Nie wiem, czy wyszło, ale ostrzegam, że to się może Wam nie spodobać. (jak macie problem z żołądkiem to lepiej nic nie jedzcie przy czytaniu)
Miłej lektury! XD

***

     Większość osób odwraca głowy w kierunku tamtej dziewczyny, a ja biegnę, zabieram finkę, którą wbijam jakiejś dziewczynie w plecy. Później chwytam jeszcze kilkanaście podobnych noży, oszczep i dwa plecaki i z tym wszystkim biegnę w umówioną stronę. Po drodze wbijam nóż w plecy chyba dwóm osobom. Ten sam nóż. Tak łatwo wchodzi ciało, co w tym strasznego? To jest jak krojenie mięsa, wszystko jedno, jakiego....
Wariuję.
Trzy osoby bliżej domu. Rozglądam się w biegu, nie widzę źródła wody, są same góry, ale sztucznie zrobione ze skał. Szybko wdrapuję się na jakieś pojedyncze drzewo i adrenalina ucieka.
     Czuję piekący ból w lewej łydce i na policzku, ale szybko przekonuję się, że to tylko małe draśnięcia. Nie widzę nigdzie Mileny. Zaczynam przeglądać rzeczy które ze sobą wzięłam: dokładnie jedenaście noży w pasie, który zakładam, oszczep. W pierwszym plecaku znajduję dwa litry wody (całe szczęście!) i śpiwór. W drugim są dwa jabłka, pół chleba, apteczka i apteczka. Przekładam wszystko do jednego plecaka. Schodzę z drzewa, nie widzę ani jednego trybuta, ale muszę być ostrożna. To, że miałam farta przy rogu, nie znaczy, że teraz nie może mnie ktoś zabić. Nie tylko ja tutaj umiem przecież wbić nóż w brzuch. Biegnę w stronę gór. W jednej ręce mam oszczep, a drugą trzymam na rękojeści noża. Pod samymi skałami decyduję się na nie wejść. Kilka razy spadam, ale w końcu znajduję jakąś jaskinię, dość wysoko, z widokiem na Róg Obfitości. Wchodzę tam.
- No wreszcie przyszłaś. - słyszę.
Odwracam się gwałtownie, wyciągam nóż i przykładam do gardła tej osoby.
- Hej, hej, spokojnie. To tylko ja. - Milena podnosi ręce.
- Dobra. - warczę. - co masz?
- Krakersy, bukłak na wodę bez wody. - pokazuje mi to wszystko.
- Tylko? - jestem trochę zawiedziona.
- No sorry, ale ja nie jestem z zawodowego dystryktu. - krzywi się.
Już mam jej coś odpowiedzieć, kiedy słyszymy hymn. Byłam tak zajęta, że nie zwróciłam uwagi na armatnie wystrzały.

><**>

     Siedzę na naszym piętrze, oglądam Igrzyska. Widzę, jak dziewczyna z trójki nagle wybucha, jak Ona biegnie, zabiera dużo rzeczy i zwiewa w lewo. Rzeź przy rogu. Ginie dziewczyna z mojego dystryktu, jak jej tam...? Nie ważne. Później oglądam jak zawodowcy się wkurzają widząc ciało dziewczyny z jedynki, z tego co wiem to Ona ją zabiła. Została ich piątka. Potem kamery są skierowane na Nią. Widzę ile dobrych rzeczy zabrała. Ma sojusz z tą małą. Czemu? Nigdy Jej nie zrozumiem.
     Potem są polegli, zginęło ich trzynaścioro, ponad połowa. Dziewczyna z jedynki i trójki, para z piątki, ode mnie ta mała, to razem pięć. Dziewczyna z siódemki, para z ósemki i dziewiątki, i oboje z dwunastki. Na arenie została dwunastka, w tym Ona. Organizatorzy dają dzieciakom spokojną noc, ale zawodowcy i tak idą poszukać ofiar. Szukają Jej, a Ona stoi na warcie. Zachowują się głośno, przechodzą obok kryjówki, aż w końcu widzą chłopaka z trójki, on nie ma farta, zasnął na ziemi i nawet się niczym nie przykrył. Chłopak z Jej dystryktu wbija mu nóż w serce, dosłownie. Dziesięć.

><**>

     Jeszcze dwie osoby i zostanie finałowa ósemka. Nie wiem czy to nie jakiś rekord, że jednego dnia zginęło czternaście osób. Siedzę na warcie, nie mogę zasnąć. Jak to jest, że zabiłam innych ludzi? Nie, nie tylko ich pozbawiłam życia. Mordowałam już. Nie bezpośrednio, oczywiście, ale tak jest.. Ukrywam twarz w dłoniach, ale szybko je odsuwam. Nie mogę na nie patrzeć. Brzydzę się sobą. Zabijam. Jestem morderczynią. Pozbawiłam życia trzech osób. Miały plany, przyszłość.
     Nie, nie mogę się teraz rozkleić. Przecież tylko jedna osoba wyjdzie z tego cało. A to będę ja.
Po kilku godzinach, kiedy już prawie zasypiam, budzę Milenę.
- Stoisz na warcie. - syczę.
- Dobra, dobra. - przewraca oczami.
Wchodzę do śpiwora i układam się wygodnie. Wyrównuję oddech, żeby dziewczyna myślała, że śpię. Już się w tym wyćwiczyłam, ojciec stale sprawdzał czy śpię, przed tym jak się wymykałam. Ta mała nie zamierza nic robić, więc spokojnie zasypiam. Tak właściwie, to tylko mi się wydaje, że tak spokojnie.

Finał. Została nasza dwójka, ja i Erwin. Jestem mocno ranna, oberwałam w rękę. Boli. okropnie boli. Organizatorzy zmuszają nas, żebyśmy to rozegrali. W ciągu tej nocy, zepsuły się wszystkie moje zapasy. Nie widzę żadnych jadalnych roślin, nie ma żadnych zwierząt. I wtedy je widzę. Truskawki! Piękne, soczyste, czerwone... I jakie pyszne! Chwila, coś jest nie tak. Za pyszne, za czerwone. Grr, dałam się nabrać na sztuczkę Kapitolu. Co się ze mną stanie? Wymiotuję swoje wnętrzności? Czy zginę na miejscu? Wolę tą drugą opcję. Ale nie, nie dane mi jest zginąć bezboleśnie. Pojawiają się halucynacje. Chyba. Teraz już niczego nie jestem pewna. To... tam, to Charles, prawda? Biegnę do niego. 
- Czemu tu jesteś? - szepczę i przytulam go. - Tęskniłam... 
- A ja nie. - mówi. Marszczę brwi. Chwila, co? To nie jego głos. W chwili, kiedy sobie to uświadamiam, Charles wbija mi nóż w brzuch. - Do widzenia, laluniu. - To głos Erwina. A ja zapadam się w nicość...

Otwieram oczy. To tylko sen. To tylko sen. To tylko sen.
Powoli się podnoszę, sięgam po nasze zapasy. Jem pół jabłka, drugą połówkę daję Milenie. Raczę się jeszcze kawałkiem chleba i kilkoma łykami wody.
- Kto został? - pytam.
- Czwórka zawodowców, para z jedenastki, chłopak z szóstki... - wymienia. Coś tam jeszcze mówi, ale ja się wyłączam. Te Igrzyska będą krótkie. Mam taką nadzieję. Jak została tylko jedenastka, to może to potrwać nie więcej niż dwa tygodnie. Muszę to przeżyć. Wbić nóż w brzuch Erwinowi, ale to by było fajne... Krew, krew na rękach, na włosach, na ubraniach... Później wysmarowałabym mu twarz jego własną krwią, szkarłatną cieczą...
     Zaraz, co? Ja wariuję, przysięgam, że tu zwariuję. Jak tak dalej pójdzie, wygram jako psychopatka. Nie mogę. Mam być normalna, muszę... muszę znaleźć las.
- Idziemy. - Oznajmiam, zwijając śpiwór i pakując rzeczy.
- Co? - ojoj, malutka dziewczynka się zmęczyła... - Jak to?
- Za tymi skałami musi coś być, nie? - warczę.
Milena nie odpowiada, tylko pomaga mi spakować jedzenie. Kiedy już jesteśmy przygotowane, wychodzimy z naszej kryjówki i wspinamy się.
- Co tak w ogóle zrobiłaś, że miałaś ósemkę? - pytam.
- Schowałam się. - Otwieram oczy ze zdziwienia. - Zrobiłam kamuflaż i ukryłam tak, że Organizatorzy wezwali następnego trybuta, bo myśleli, że sobie poszłam.
Chichoczę cicho. Idę jakieś pół godziny, zanim trafiam na coś typu skalnej półki. Odwracam się i odruchowo cofam. Jesteśmy jakieś 70 metrów nad ziemią. A na ziemi widać dwie osoby. Z takiej odległości nic im nie mogę zrobić, więc tylko wyciągam wodę i upijam kilka łyków. Podaję ją Milenie, a potem wchodzimy dalej. Wspinaczka jest nudna, więc boję się, że Organizatorzy spróbują nam zafundować atrakcje, ale nic takiego się nie dzieje. Za to słyszymy armatni wybuch. Dziewięć osób na arenie, osiem osób do domu. Zaraz zostanie finałowa ósemka, będą wywiady z rodzinami i w ogóle...
     Po jakichś dwóch godzinach wspinaczki, wchodzimy do, pozornie, pustej jaskini. Wyciągamy jabłko i jemy po połowie, a wtedy Milena wypala:
- To oni, organizatorzy, podwyższają te góry.
- Wiem. - mówię, ale nie wpadłam na to. - Sprawdzimy co jest tam na końcu?
I nie czekając na odpowiedź, zapadam się w ciemność. Nic nie widać, ale echo jest okropne, więc idę najciszej jak potrafię. Wiem, że dziewczyna idzie za mną, nie odważyłaby się zostać tam sama.
     To się dzieje bardzo szybko. Słyszę dźwięk po mojej prawej, zaciskam dłoń na rękojeści noża i wysuwam go. Wtedy przede mną wyskakuje chłopak z jedenastki i wytrąca mi broń.
- Co, laleczko... - patrzy się obleśnie. - Jak nie dasz mi tego zrobić, zginiesz.
Zginę tak czy inaczej. Rozglądam się, ale Mileny nigdzie nie ma. Może uznała, że jestem martwa, nie wiem. Trybut nie zauważa tego, że mam jeszcze dziesięć noży, więc próbuję to wykorzystać.
- Dobrze... - mruczę. - Podobasz mi się, wojowniku.
- Serio? - unosi brwi.
- Jak najbardziej. - całuję go. Pozwalam mu się lekko obmacywać (nigdy więcej!), kiedy przesuwam ręką po jego "torsie", a drugą sięgam do pasa i odnajduję nóż, a następnie wbijam mu go w podbrzusze. Pochylam się nad nim.
- Gdybyś umył zęby to może... - śmieję się i odchodzę. A potem czuję niemiłosierny ból w udzie. Ten parszywy dupek rzucił we mnie tą samą bronią, którą wcześniej wypuściłam z ręki. Uśmiecha się i upada. Kiedy dotyka ziemi, słychać armatni wystrzał.
     Natychmiast patrzę na nogę. Nie dobrze, nie dobrze... Apteczka! Szybko ściągam plecak i znajduję to, co chciałam zobaczyć. Otwieram pudełeczko i widzę tylko bandaż, wodę utlenioną i tabletki przeciwgorączkowe.
- Cholera! - wściekam się. Liczyłam na jakąś maść, cokolwiek bardziej... z Kapitolu. Muszę sobie poradzić z tym co mam.
Przemywam ranę i bandażuję ją. Połykam kilka tabletek. Nóż wbił się tak, że mogłabym zobaczyć kość. Fuj.
- Tego szukasz? - z ciemności wyskakuje Milena. Trzyma w ręku pudełko. Dobrze je znam, to jest maść na gojenie się ran.
- Tak, skąd to masz? - otwieram oczy ze zdumienia.
- Wyjęłam z apteczki, kiedy spałaś. - wyjaśnia.
- To teraz mi to oddaj.
- Nie.
- Czemu? Jesteśmy w sojuszu, tak?
- No niby tak, ale...
Rzuca się na nią inny trybut. Rozpoznaję go. To Titus. Ten z szóstki. Trzyma w ręku strasznie długi nóż, najdłuższy jaki w życiu widziałam. Jednym ruchem unieruchamia dziewczynę, ta patrzy na mnie błagalnym wzrokiem. Chłopak lustruje mnie wzrokiem, widzi przesiąknięty krwią bandaż i wzrusza ramionami.
- Ty i tak stąd nie odejdziesz. - mówi i odwraca się w stronę Mileny. - Zajmiemy się tobą, mała.
     Zaczyna ją torturować. Jak w średniowieczu. Jeździ nożem po jej rękach i nogach, czasem zagłębiając się bardziej, czasami ledwo ją dotykając. Wycina wzorki i imiona na jej ciele, odkraja palce... Bawi się nią. Krew farbuje mi spodnie, tryska z dziewczyny jak z fontanny. Ona sama już się topi w szkarłacie. Słyszę krzyki, wrzaski, które rozlegają się echem po jaskini. Nie myślałam, że można z siebie wydawać takie okropne, straszliwie wysokie dźwięki... Nie mogę na to patrzeć, więc odwracam głowę i wymiotuję.
     Jak się stąd wydostać...? Chwila...wiem! Maść, leży metr ode mnie. Chłopak nie wie co to jest, mam nawet wątpliwości, czy umie czytać... moje rozmyślania przerywa wrzask. Jeszcze głośniejszy i makabryczniejszy od wcześniejszych. Patrzę na biedną Milenę i nie wierzę swoim oczom. Ten człowiek własnie odrywa kawałek palca dziewczyny i wsadza go sobie do ust. A ta już nie ma siły krzyczeć. Już zdarła sobie głos. Wymiotuję jeszcze raz. Nigdy w życiu nie chcę widzieć czegoś podobnego.
     Powoli przesuwam się w stronę maści. Mam ją w rękach. Delikatnie odkręcam wieko i smaruję nią sobie ranę po nożu. Ból się zmniejsza, jest lepiej. Nie mogę patrzeć na to, co zostało z czternastolatki i jeszcze raz wymiotuję. Straszne, okropne, złe, głupie, makabryczne, psychopatyczne. Powoli wstaję i oddalam się od tego widoku. Mimowolnie kieruję tam wzrok, ostatni raz. Widzę tylko nieme błaganie Mileny. O śmierć.
     Biorę oszczep i rzucam w dziewczynę. Wystrzał armaty. Titus obraca się w moją stronę i zaczyna mnie gonić, ale jest zbyt ociężały, więc po chwili wraca w stronę zwłok. Nie wiem, co się tam teraz dzieje i nie chcę wiedzieć. Wybiegam z jaskini. Nie dociera do mnie, co się stało z czternastolatką. I dlaczego. To jest tak okropne, że mój mózg tego nie akceptuje.
Siadam na skalnym podłożu i zamykam oczy. Wplatam ręce we włosy i płaczę. To przeze mnie! Okropne, złe, straszne, moja wina! Tak mocno zaciskam powieki, jakbym chciała się pozbyć oczu.
A tak na prawdę, chcę zapomnieć.

***

O matko, za szybko rozwijam akcję ; -;

Mam nadzieję, że taka długość jest dobra ;)
Ta scena z torturami miała być straszna, ale pewnie nie wyszła. Takie życie :)

Widzieliście to?
KLIK
XDD

16 komentarzy:

  1. Pytanie na sam początek - jak pomagała sobie liną wejść? xD poza tym nie wierzę, że przez ponad dwie godziny bez żadnego problemu wspinały się po skale :p
    Oprócz tego, rozdział naprawdę mi się podoba, jest super, ale czemu już tyle osób zginęło?! Aż nie wiem co napisać... genialne i przerażające. Jesteś sadystką. Naprawdę. Nawet ja tak nie uśmiercałam xD
    Serio, świetne, ale błagam, nie skończ tego za szybko
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny rozdział ^ ^
    Weny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj, pomyłka, bo w pierwszej wersji miała w plecaku jeszcze linę i dużo więcej rzeczy ale uznałam że to by nie było... prawdziwe XD (zaraz to poprawię :D)
      W Igrzyskach Katniss opowiadała, że nie można się nawzajem zjadać, co kiedyś zrobił jakiś tam trybut i postanowiłam to wykorzystać :D

      Usuń
  2. "Ja jestem Zooombieee!" xD Przez Ciebie nie mogę się przestać śmiać. :D
    Dobra, powaga, przecież jestem tu żeby komentować rozdział, nie?
    Przeraziłaś mnie tymi brutalnymi scenami i boję się czytać, ale co tam. ;)
    Wow, strasznie dużo osób zginęło. Mam nadzieję, że zwolnisz z akcją, bo jak tak dalej pójdzie to to opowiadanie skończy się za tydzień, a tego nie chcę. :/
    Bardzo fajny sen. Znaczy nie dla bohaterki, ale...och, wiesz co mam na myśli. ^^ Znaczy...mam nadzieję, że wiesz.
    Ooooo fuuuuj, co za psychol...-to tyle na temat tortur.
    No, dobra kończę. ^^
    Weny!

    Ps. Ładny szablon.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta dziewczynka mnie rozwaliła XD
      Nie, bloga chcę prowadzić jeszcze długo, ale jeśli mi się nie uda, to założę następnego :D
      Tak, wiem o co chodzi :D
      Co do szablonu, to przyznam się szczerza, nie miałam siły zamawiać :D

      Usuń
  3. Szkoda,że od razu zginęło tyle osób... Miałam nadzieję dłużej poczytać Twoje opowiadanie!
    Poza tym ... Śmierć Mileny... Była przerażająca :D "Zaczał jeździć nożem po jej rękach i nogach..." ...brrr XD
    Oprócz tego, całkiem przyjemny rozdział (haha, jak można w ogóle powiedzieć że przyjemny :D)i czekam na następny!
    Weny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze jedno.. Jaki ma tytuł twój blog? Przepraszam że pytam ale nigdzie nie mogę tego znaleźć na stronie, a chcę go dodać do linków u siebie.. Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Początkowo było "Nowa strategia na samobójstwo", ale zmieniłam na "Zwycięstwo jest rzeczą ważną, lecz najważniejszy jest udział w walce" :D
      Nie byłam pewna co do tej śmierci Mileny, jak wyjdzie, dzięki :D
      Jasne, mam nadzieję, że uda mi się pociągnąć akcję aż do Rebelii :D

      Usuń
  4. Wasz słodki występ... tak, tak. ZOMBIE :D
    Rozdział masakryczny. Mam namyśli śmierć Mileny. Za dużo osób zginęło, ZWOLNIJ!!! Bo za szybko skończysz tego blogaXD
    Mam wrażenie, że główna bohaterka łamie się psychicznie. Nie wiem jednak czy bardziej w stronę psychopatki czy wręcz przeciwnie, osoby, która nie może się pozbierać. Czekam na więcej i błagam zwolnij z akcją :D
    WENY!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, nie umiem, serio XD
      Wszystko przyśpieszam, bo nienawidzę robić długich opisów, ale staram się zwolnić ;)

      Usuń
  5. Chryste O.o Śmierć Mileny... Nie lubię takich rzeczy XD Zawsze na takich filmach, w których jest dużo krwi, mięsa itp. zamykam oczy... ;-; Ale nie no, rozdział dobry XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, też zamykam, ale to akurat było dość ważne, żeby napisać dalszą część historii XD

      Usuń
  6. Rozdział genialny (trochę ohydny, ale już dobra ;_;), ale za dużo zginęło! Chyba lubisz mordować bohaterów XD
    Nie jest mi szkoda Mileny, wkurzająca była...
    Ten Titus, jest okropny... Pamiętam ten fragment o nim w IŚ i już wiem, że będzie ciekawie (muahahahahah - przerażający śmiech sadystki).
    Pozdrawiam i życzę weny! :D
    Ali ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię i Titusa też już zabiłam XD ogólnie mam zaplanowaną śmierć wielu osób XD
      Dzięki, też pozdrawiam ;)

      Usuń
  7. Fajne, ale trochę straszne. Śmierć Mileny była okropna.

    OdpowiedzUsuń

Odpowiadam na każdy komentarz, jestem wdzięczna za każdą opinię. Dziękuję za każde słowo :))

Obserwatorzy