•••
Budzę się zlana potem. Ten sen powtarza mi się od miesiąca, ale dalej mnie przeraża. A co najgorsze - przypomina mi o Charlesie - moim przyjacielu, którego poznałam podczas jednej z podróży po dystryktach. Jak każdy się ze mnie nabijał, ale był skazany na moje towarzystwo przez miesiąc, co wystarczyło, żebyśmy się zaprzyjaźnili. Niechętnie wyjechałam z szóstego dystryktu (mimo strasznie niezadbanych ludzi i okropnego jedzenia) kilka dni przed Dożynkami. Wylosowali go... ale wygrał. A teraz się strasznie uzależnił od... sama nie wiem czego. Chyba jakiegoś lekarstwa. Nikt z szóstki później już nie wygrał, więc to on będzie przygotowywał dzieciaki na rzeź... I wtedy dociera do mnie, że sama tam jadę. Co ja zrobiłam! Kiedy się z nim zobaczę, będzie naćpany, a później zginę. Nie ma to jak pozytywne myślenie.
Wchodzę pod prysznic, dalej o nim myśląc. Myję się pachnącymi lawendą mydełkami i szamponami, a potem przebieram garderobę i znajduję (całe szczęście!) turkusową sukienkę i czarne koturny, po czym robię profesjonalny makijaż. Kiedy otwieram drzwi, żeby pójść na śniadanie, wpadam na Labię.
- Och, jak pięknie wyglądasz! - uśmiecham się.
- Popatrz na siebie, złotko - piszczy. - To ty tu jesteś gwiazdą! Co prawda, ta moda wyszła z Kapitolu jakiś miesiąc temu, ale i tak za tym nadążasz, bo nawet imię masz modne!
- Co? - marszczę brwi. - Imię?
- Oj nie krzyw się tak, to szkodzi urodzie! Decima to znaczy, po łacinie, "dziesiąty". Teraz są modne łacińskie imiona, to taki zapomniany język... - tłumaczy. - Moje imię to na przykład "usta". Widzisz, Kapitolińczycy cię pokochają!
Jeszcze raz podnoszę kąciki ust i idę coś zjeść. Po kanapce z pierwszorzędną szynką i niezliczonych truskawkach w czekoladzie, wchodzą Erwin, Labia i jakaś kobieta, na oko dwudziestoletnia.
- Taylor. - mówi. Dopiero potem się orientuję, że to jej imię, a ona jest naszą mentorką. - No, to mówcie, w czym jesteście dobrzy, czy chodziliście na treningi i tak dalej. Chcę was poznać.
- Ja świetnie walczę maczetą - zaczyna Erwin. - Dobrze rzucam nożami, walczę wręcz, mogę polegać na swojej sile. Nie opuściłem żadnego treningu i umiem zapalić ognisko.
- A ty? - mentorka zwraca się do mnie.
- A ja mam to wszystko gdzieś. - mówię obojętnym tonem, ale muszę się powstrzymywać od parsknięcia śmiechem na widok jej miny.
- Na pewno jesteś w czymś dobra - kręci głową.
- Wcale nie. W całym swoim życiu nie byłam na ani jednym treningu.
Labia chichocze, Erwin patrzy na mnie, jak na jedzenie, Taylor nadal ma taką śmieszną minę, że coraz trudniej jest udawać, a ja jem truskawki w czekoladzie.
- Ty - zwracam się do awoksa. - przynieś tego więcej.
Służący wskazuje za okno. Chyba chce mi pokazać, że zaraz będziemy w stolicy, ale ja mówię, że nic mnie to nie obchodzi, po czym dostaję przysmak. Kiedy już słyszę zza szyby wrzaski, klaskanie i inne takie, podchodzę z talerzem do okna i patrzę na ludzi z wyższością, Zauważam, że niemal wszyscy mają kolczyki w wardze, warkocze i kocie wąsy, a niektórzy ogon. Jaskrawe kolory nadal są w łaskach. Kiedy już wydaje mi się, że zwalniamy, obojętnie opieram się o szybę i dalej się objadam. Większość osób na peronie już oszalało, chcą, żebym się do nich uśmiechnęła, pomachała. Ale nie robię nic z tych rzeczy, tylko odchodzę, by po chwili wyjść z pociągu.
***
- Jak tak można?! Ochrona!!! Ochrona, służący, ktokolwiek!!! - wrzeszczę, mając nadzieję, że mentorka daje się nabrać. - Pomocy!!! Niech tu ktoś przyjdzie!!! - walę w podłogę.
Jak już zaczęłam grać rozpieszczoną dziewczynkę, muszę to kontynuować. Jeszcze chwilę pokrzyczałam, aż w końcu Taylor zasłoniła mi usta, więc zaczęłam płakać. Jestem świetną aktorką (potrafię być każdym, od mordercy przez sklepikarza do milionera), skromnie mówiąc, więc po chwili napastniczka mnie puszcza. Powoli wstaję i odwracam się w jej stronę, patrząc z "przerażeniem". Ona tylko kręci głową.
- Myślałam, że jesteś beznadziejna, ale nie że aż tak. Pójdziesz na pierwszy ogień.
Chcę jej powiedzieć, że nie mam takiego zamiaru, ale zamiast tego tylko jęczę i wbiegam do, jak mi się wydaje, mojego pokoju, gdzie wybucham śmiechem.
Wygram to, myślę, jeśli zawodowcy się zachowują tak jak ona, będzie łatwo.
•••
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, nie czuję tego jakoś.
W dodatku nie wyszło aż tak płytko jak chciałam :D
N. K. K.
Oooo dziękuję ^_^
OdpowiedzUsuńJak Ty szybko dodajesz te rozdziały! Komentuję dopiero teraz, bo wyjechałam jeszcze na parę dni :p
A powinnaś być zadowolona, mi się bardzo podoba ^_^
Dec jest coraz lepsza, końcówka wyszła Ci świetnie :D
Lecę czytać dalej c:
Super. Coraz bardziej mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się jej podejście do życia. Coś czuję że będzie się dużo działo. I ten moment na końcu po prostu świetny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Tio :)