Uśmiecham się i... jednym susem wskakuję na barierkę przede mną. Teraz stoję na przodzie (przedzie?) rydwanu, a kamery zwracają się do mnie. Uśmiecham się i z wyższością patrzę na wszystkich dookoła. Kiedy się zatrzymujemy, a Snow zaczyna mówić, staję obok Erwina, który pochyla się ku mnie i szepcze:
- Spotkamy się na arenie, lalunio. Pójdziesz na pierwszy ogień.
Patrzę mu w oczy, nieukazując strachu i odpowiadam takim samym tonem:
- Nie mam takiego zamiaru, Mayson. Zginiesz zanim zdołasz mnie zobaczyć.
- ...i niech los zawsze wam sprzyja! - przerywa nam głos Snowa, po czym wracamy do sali.
- Wypadłaś świetnie! - Payton od razu do mnie przybiega. - Żaden trybut nigdy nie zrobił czegoś takiego! No, kilku spadło z rydwanu, ale to się nie liczy. Wyglądałaś jakbyś już wygrała te igrzyska! - przytula mnie i cicho mówi - I je wygrasz, Des.
- Ale to ty zaprojektowałeś ten cudny strój. - odpowiadam.
- Eee tam. - machnął ręką. - Od lat już miałem ten projekt, a ty byłaś po prostu idealna, żeby go założyć. - Kiedy mówi, bawi się swoim kolorowym warkoczem. Podaje mi ramię. - Wracamy?
Rozglądam się po sali. Dużo osób już poszło, Erwin rozmawia z Taylor, Trybuci z szóstki... szóstka! Widzę go.
- Poczekaj chwilę na mnie, dobrze? - pytam i nie czekam na odpowiedź.
Charles widzi, że do niego biegnę, wiem to. Mimo wszystko odwraca wzrok i udaje, że jest zajęty. Kiedy już jestem koło niego, słyszę jak mówi do trybutów:
- Zaraz przyjdę, obiecuję, będę za kilka minut. - odbiegają, a on patrzy na mnie zbolałym wzrokiem. - Des, to było głupie.
- Powiedział naćpany zwycięzca igrzysk. - odpowiadam, zanim zdołam się ugryźć w język.
- Słuchaj, wiem że nigdy mi tego nie wybaczysz, ale na ekranie to wygląda lepiej. Na arenie zmieniasz się i szukasz sposobu, żeby zapomnieć. - Fakt, nie wybaczę mu, że nawet nic do mnie nie napisał. - Ale żeby się zgłaszać? Nie taką cię poznałem, Des.
- Wiesz, czemu się zgłosiłam? Bo dotarło do mnie, że nikt nie będzie za mną płakał, a tu ktoś mnie doceni.
- Ja będę płakać. A jak zginiesz, jestem pewny, że uzależnię się jeszcze bardziej. - łapie mnie za ramiona.
- To w takim razie, jak wygram...
- Nie żeby coś, ale nie wydaje mi się, żebyś miała szanse na wygraną. Widziałaś tych z jedynki? albo z czwórki?
- Jasne. Ale jak wygram, pójdziesz na odwyk, zgoda?
- Niech będzie.
Podaliśmy sobie dłonie.
- Do zobaczenia. - mówię i wracam do stylisty.
- Czemu do niego poszłaś? - pyta Payton. - To morfalinista. W czasie Igrzysk jest mniej... na fazie, a potem przez cały rok tylko śpiewa, maluje i ma wszystko gdzieś. Nie zadawaj się z nim.
- Wiesz... - zaczynam cicho, kiedy powoli kierujemy się do windy. - Zastanawiałeś się kiedyś, jak to jest poza Kapitolem? W dystryktach? Powiem ci. - zatrzymuję go i patrzę mu w oczy. - To okropne miejsca. Może oprócz dwójki. Nie licząc zawodowców, nikt nigdy się nie zgłasza do Igrzysk, no chyba że jest samobójcą. Wie, że umrze. W biedniejszych, takich jak trójka, siódemka czy dwunastka, dzieci kąpią się okazjonalnie, a większość z nich nigdy nie miała w ręku świeżego, prawdziwego chleba. Umierają z głodu, zimna, czy nawet od zwykłych poparzeń, użądleń lub ran bo biczowaniu. - popatrzył się na mnie ze strachem w oczach.
- Biczowanie? - pyta - Takim batem, jak się robi na koniach?
- Dokładnie takim batem. Dożynki są okropne, wszyscy liczą tylko na to, żeby to nie ich nazwisko wylosowano. A ja zawsze miałam szczęście, byłam z najbogatszego dystryktu, w sumie miałam wszystko. Wynosiłam jedzenie i koce z pociągu pod pretekstem pikniku i rozdawałam. Ty w miesiąc wydajesz tyle, że starczyłoby, żeby ich wykarmić przez kilka lat. To okropne miejsca. A Charles chce tylko zapomnieć. A ja go dobrze rozumiem, to mój przyjaciel. - Orientuję się, że kończę szeptem, więc podnoszę głos. - Idziemy?
Pay, jak na niego mówię, tylko skinął głową.
- Nie wiedziałem, przepraszam.
- Nic nie szkodzi. nie ty jeden. - uśmiecham się. - Truskawki w czekoladzie?
- Zawsze i wszędzie.
***
Bardzo oryginalne :D Czytałam już dużo FF na temat Igrzysk, ale takiego pomysłu nie spotkałam, gratuluję :3
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :D
Dzięki, zależało mi na tym ;)
UsuńPozdrawiam :D
ciekawy rozdział :P Może Des zmieni myślenie Kapitolińczyków (czy jak ich tam)... To bardzo ciekawy charakter, niby rozpieszczona dziewczyna, ale ma w sobie coś z bardzo wartościowego człowieka. Życzę weny, bo czekam na więcej :P
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się spodobało :D
UsuńNawet dla mnie bohaterka jest jeszcze zagadką, mam nadzieję, że zaskoczę wszystkich tym, co się będzie działo na arenie. :D
Nie mogę się doczekać co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńNo, prodzę, proszę! Jednak ma do siebie rezpekt. Podziwiam Des... No Charles przypadł mi do gustu, ale dalej nwm skąd się znają.
OdpowiedzUsuń