Przez następny dzień absolutnie nic się nie dzieje. Zostaję w tym samym miejscu, za pomocą lewej ręki rozpalam ognisko, poluję, piję... Tylko ta lewa ręka. Czemu? Nie wiem. Prawej dalej nie czuję, ale wiem że ta... szalona część mnie jakimś cudem nią ruszyła. Ciekawe... Ale nie mogę teraz o tym myśleć. Mam to wygrać, tak?
Robię zapasy na dwa dni (więcej organizatorzy nie dadzą mi siedzieć spokojnie) i pakuję wszystko do plecaka. Piję tyle wody ile się da, napełniam butelkę i wsponam się na drzewo. Prawej ręki dalej nie czuję, ale zadaję sobie pytanie: Czemu ona mogła nią ruszyć? Czemu? Stop. Nie zastanawiaj się nad tym.
Jednak to jest silniejsze ode mnie.
Dlaczego nie mam kontroli nad swoim własnym ciałem?
Przechodzą mnie dreszcze.
Nie, nie, nie... znowu to samo! Nie mogę się ruszyć, została mi tylko... prawa, zabandażowana ręka. Siedzę na jednej z wyższych gałęzi, ale na szczęście wcześniej jakoś złapałam równowagę. A teraz? Co się dzieje? Widzę świat jakby przez mgłę. Mam wstrzymany oddech. Jeśli zaraz go nie złapię, zemdleję.
Znowu to samo! Miało już tego nie być! Ona przecież zniknęła! Pamiętam to! Dlaczego?! Czemu sama sobie to robię. Wciągam dużo powietrza, tamta idiotka jakoś o tym nie pomyślała. Prycham. Moja... moja ręka! Jest inaczej ułożona, jakby... jakby łapała równowagę? To bez sensu. No bo niby dlaczego miałoby tak być?
Jestem unieruchomiona. Nie mam czym oddychać, nie mogę mrugnąć. Straszne, straszne uczucie... Błagam, wypuście mnie!
Każda sekunda mija jak godzina. Codziennie jestem kim innym, według tego czasu. Już nie wiem, jak nad sobą zapanować, dobijają mnie wszelkie myśli o sobie, o arenie. Moja beznadziejność jest aż namacalna, można ją pokroić, ścisnąć... Nie wiem, co się ze mną dzieje, znów... znów pojawia się ta wariatka we mnie, mam jej dość. musimy nauczyć się współpracować, bo, bo... jak inaczej mam wygrać? Jestem twarda. Dam radę.
Powoli, z wielkim wysiłkiem, wciągam powietrze. Mało, ale to jednak powietrze. Udało mi się! Wypuszczam je i wciągam znowu. Jeszcze więcej energii zużywam na uśmiech, ale czuję, że było warto.
><**>
To już prawie finał. Już niedługo ludzie się znudzą i wszystko się skończy w jednej chwili. Jak to możliwe? Jak? Trójka na arenie, każdy ma zapasy, nikt nigdzie się nie wybiera. Tak to mogą siedzieć kilka dni. Chociaż... Ten z siódemki ma marne szanse. Już teraz umiera w męczarniach, wykrwawia się. I zostanie dwójka. Dwójka z dwójki. Nasz dystrykt znienawidzi zwycięzcę. Mam nadzieję, że wygra... ta idiotka. Nie chcę już więcej widzieć tego zdrajcy na oczy. Wykorzystywał mnie, na boku miał inną. Tak czy inaczej bym go zabiła. Po co taki debil na tym świecie? U nas, w dwójce właśnie tak się załatwia spory. A gdyby poszedł ktoś inny... Zresztą, nawet dobrze się stało, że się zgłosił. Że ona się zgłosiła. Inaczej... to ja teraz walczyłabym na arenie. I pewnie bym już nie żyła.
><**>
Szelest w krzakach. Bieg. Nie wiem o co chodzi, moje ciało biegnie, Wymachuję rękoma, żeby... Zaraz, rękoma?! Fajnie, tylko chciałabym kontrolować coś więcej niż oczy i układ oddechowy. To ta idiotka. Chyba. Tak. To ona. To przez nią. Co się dzieje? Całą swoją siłą woli, po dwóch minutach nieludzkiego wysiłku, przejmuję ciało. Zatrzymuję się i cudem unikam ostrza. Unikam? Nie. Wbiło się. W moją rękę. Prawą. Której znowu nie czuję. A jednak krwawi.
- Cześć, Sean. - mówię.
- Skąd wiesz, że to ja? - słyszę zachrypnięty głos. - Nie patrzysz w moją stronę.
- Kto inny nie wykorzystałby okazji, żeby mnie zabić? - Odwracam się.
- A może mam sojusz?
- Z kim? - prycham. - Proszę cię, nawet Erwuś nie jest taki głupi, żeby mieć sojusznika w finale. To bez sensu. Tylko odwlekasz swoją śmierć.
- Córunia burmistrza jednak nie ma serca.
- Kto? Nikogo takiego nie widzę.
- Nie graj głupiej.
- Nie jestem jego córką.
- Wszyscy wiedzą.
- Nie.
- Tak.
- No to, jak mam na imię?
- Decima.
- Błąd. - Nie wiem jak, nagle znajduję się przy nim.
- Więc jak?
- Znów błąd. - Wykorzystuję jego nieuwagę i wbijam nóż w ranę na ramieniu. Wrzeszczy. Przyjemnie dla ucha.
- Nie, proszę...
- Przestań się mylić. - warczę. Wbijam ostrze w drugie ramię.
- Jak mam zgadnąć? - Nie poddaje się.
- Przeproś mnie. - Broń znajduje się w nodze. Lekko, ale wiem, że boli.
- Za co? Przes... Przestań.
Delektuję się jego wrzaskami. Dziwne, ale mi się to podoba.
- Za to, że cały twój dystrykt uważał mnie za idiotkę. Przeproś! - Wbijam nóż w drugą nogę.
- Nie tylko... oni... - traci głos. Koniec wrzasków.
- Przeproś, to załatwię to szybko i bezboleśnie.
- Przepraszam...
- Głośniej!
- PRZEPRASZAM!
- Bardzo dobrze.
Pozbawiam życia kolejnego zawodnika. Ciekawe, ilu ich mam na koncie? Przestałam liczyć. Nawet nie zauważam huku armaty.
Zbieram wszystkie noże i plecaki, wyrzucam to, co mi się nie przyda. Zostawiam butelkę wody i kawałek mięsa, bo wiem, że za kilka godzin już będę miała normalny posiłek. Tylko, zostaje problem z prawą ręką. Wiem, to takie błahe, ale to kłopot. Jestem praworęczna. Niestety. Uzupełniam pas nożami. Mam ich.. trzy. Tylko. Czemu tak mało? Musiałam gdzieś je pogubić. Trudno. Dam sobie radę. Tylko jeszcze poprawiam bandaż na prawej ręce, tak, żeby zasłaniał nową ranę. I tak nic nie czuję. Kapitol będzie chciał dać mi protezę, ale nie przyjmę jej. I będę się bronić. Nie chcę nowej ręki. Nic z tego.
Odbiegam od tematu. Co, jeśli znowu zwariuję? Trybutka-wariatka? Co wtedy? Muszę wygrać. Wygram. Wygram. Wygram, wygram...
- Wygram! - krzyczę. Nie zdaję sobie z tego sprawy. Aż do tej chwili.
Nic się nie dzieje.
Cisza.
Oby tak zostało.
Proszę.
Nie, to się nie stanie.
Niby czemu?
Organizatorzy.
Aaa, no tak.
Wiesz, co?
Hmm?
Nawet lubię z tobą rozmawiać.
Ja też. Nie czuję się taka samotna.
Wiele razy się kłóciłam z drugą Des, ale... pierwszy raz się zgadzamy.
Uciekaj.
Nie! Czemu?
Uciekaj.
Co?
Teraz!!!
Nie słucham jej. Błąd. Czuję nóż na gardle.
- No witam, skarbeńku.
Chyba jasne, że to Erwin.
***
NIE MAM WENY. ;/
To jest napisane na chama. Przepraszam.
Od razu mówię, że postaram się przy pisaniu następnego rozdziału. Nie chcę, żeby to było takie okropne jak to, co właśnie przeczytaliście.
Niesprawdzone. Tak.
Przepraszam, że dodaję coś takiego, ale czuję, że lepiej bym nie napisała. Po prostu to wiem.
Finał igrzysk muszę jeszcze przemyśleć. Nic nie zdradzę. ;)
Postaram się w dwa tygodnie napisać następny rozdział, nic nie obiecuję.
Jak szablon? Wydaje mi się, że bardziej pasuje.
Dużo nauki, niestety, nie wyrabiam się.
A teraz jeszcze jeżdżę po lekarzach ;p nie, nic.
Pozdrawiam. ;)
[EDIT]
Zapraszam na mojego nowego bloga: http://jak-dokonac-niemozliwego.blogspot.com/
Opowiadanie jest o Izie, jedenastolatce, która właśnie straciła rodziców. Reszty nie wyjawię ;p
Mi się podoba. ^.^
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać finału. Czuję, że wymyślisz coś niesamowitego. :)
Szablon śliczny. Miałam go nawet ustawić u siebie. xd
Z niecierpliwością czekam na następny.
Weny!
P.S. Jak tam w szkole? :)
Dziękuję, ale na prawdę, czuję że to takie już wymuszone, ta końcówka ;p
UsuńDziękuję ^^ Nawet ten napis, genialnie pasuje do opowiadania. ;)
W szkole ok, już się do wszystkiego przyzwyczaiłam. ;)
A u Ciebie?
U mnie zamieszanie przez projekty edukacyjne i za dużo klas pierwszych. Ale tak to spoko. ^^
UsuńMi też się szablon szalenie podoba. :)
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania podoba mi się to rozdwojenie jaźni, fajnie się to czyta. :P
Życzę weny!!! Nie mogę się doczekać finału. ;)
Dziękuuję :)
UsuńFinał... jeszcze myślę, ale chcę coś oryginalnego napisać, więc sobie trochę pomyślę XD
To bez sensu... ale po co komu sens?
A mi szablon jakoś nie pasuje... no i nie lubię takiego układu :p ale mną się nie przejmuj xD
OdpowiedzUsuńRozdział... zdarzają się lepsze i gorsze, każdemu. Ten jest chaotyczny, ale nie jak wcześniejsze... jakoś nieprzyjemnie chaotyczny i taki... wymuszony? Nie wiem, przepraszam, ale przez szkołę, brak czasu i zmęczenie nie umiem się wysłowić, mam nadzieję, że coś zrozumiałaś z mojego bełkotliwego komentarza xp
Z niecierpliwością czekam na finał i mam nadzieję, że będzie spektakularny! :D
Pozdrawiam i życzę weny ^ ^
Zrozumiałam ;p
UsuńJuż mam pomysł, nawet zaczęłam pisać finał, ale muszę się mocno postarać, żeby wyszedł taki, jaki sobie wyobrażam. ; -;
Rozdział jest strasznie wymuszony, rozumiem co chcesz powiedzieć, ale po prostu już chciałam mieć go z głowy, a nie miałam lepszego pomysłu. ;p
Mój Boże, nie ogarniam co jest jej zwidami a co prawdą, ale... chyba właśnie o to w tym chodzi? Żeby wpadać w obłęd razem z Des i czuć się jak wariatka podczas czytania? Jeśli tak, to naprawdę świetnie ci się to udaje, czuję, jakbym to ja była bohaterką, świetnie oddajesz emocje :D
OdpowiedzUsuńNo cóż, pozdrawiam ;)
Jak mi szalenie miło!
UsuńNie wiem, czy "szalenie" to dobre słowo w tej sytuacji ale cóż :D
Chyba wychodzi mi to przypadkowo XD
Zacznijmy od szablonu. Z tego co widzę jest bardzo ładny, ale ten zasrany komputer "zastępczy" wszystko mi źle otwiera ;-; W rzeczywistości szablo na pewno jest lepszy.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o rozdział, to jest OK, ale akcja tak się szybko toczyła, że nie zdążyłam nawet zarejestrować, kto właśnie zmarł. (Bardzo ogarnięta Ola ;-;) Tak czy siak lepszy i to o wiele od mojego, ostatniego XD
Czekam na finał!
Świetne. Jestem strasznie ciekawa jaki będzie finał.
OdpowiedzUsuńWow! Czytam dalej... jaka z niej zabójczyni. O dziwo mi to nie przeszkadza :D
OdpowiedzUsuń