- Caesarze - witam się.
- Decimo - skina mi głową. Ostrożnie, jakby się bał.
Wybucham śmiechem.
- Oj, mówiłam ci przy ostatnim spotkaniu, mów mi Des!
- Dobra, Des. Powiedz mi, jak się czujesz po wygranych Igrzyskach?
- Świetnie! Odkryłam w sobie nowe hobby...
- No, dobrze - przerywa mi szybko, nie pozwalając dokończyć zdania. Czemu? - Może obejrzymy sobie wszystko od początku?
- Niech ci będzie - wzruszam ramionami.
Całość trwa cztery godziny. Zaczyna się od tego, jak zgłaszam się za tą dziewczynę, Karin. Najlepsza decyzja w moim żałosnym życiu. Później parada, wywiad, ocena. Później widać moment kiedy biegnę, wbijając nóż w plecy dziewczynie z jedynki i, jak się potem okazuje, po kolei parze z ósemki. Dobrze im tak.
Jak ja mogłam to zrobić?
Dlaczego nie zabiłam jeszcze kilku osób?
Później widać, jak bezlitośnie wbijam nóż w brzuch temu obleśnemu chłopakowi z 11. Potem jak rzucam oszczepem w Milenę. Titusa nie pokazali. Czemu?
Nie chcą wiedzieć, przez co przeszłam?
To był okropny widok.
Ale prawdziwy.
Śmieję się. Chwilowo oczy wszystkich skupiają się na mnie, jednak nic się nie dzieje, więc z powrotem patrzą na ekrany. Nie chcą pokazywać, jak szalałam...
szaleję
...więc skupiają się na zawodowcach. Pokazują wymianę zdań, jaka między nimi zaszła. Po chwili rozdzielają się. Erwin zjadł Hawkę, a zaraz potem sam zrobił sobie kilkanaście zadrapań. Też mi profesjonalista! Później widać, jak zabijam Ariel, jak opatruję sobie rękę. Oczy wszystkich znów kierują się na mnie, kiedy im macham prawą ręką.
Co?
Tak, właśnie to, Des.
Tak, właśnie to, Des.
I w końcu walka Petera i Seana, potem zabijam Seana i Erwina, koniec. Uśmiecham się do publiczności. Caesar mówi o ilości zabitych osób: 8.
- Tylko? - dziwię się. Dopiero teraz do mnie dociera, że powiedziałam to na głos.
Flickerman się cicho i nerwowo, jakby ze strachem, śmieje.
- A więc, Des... Co czułaś, kiedy zgłosiłaś się Karin?
- Och... Byłam bardzo szczęśliwa, że moje marzenie o zabijaniu się spełni - odpowiadam, mówię prawdę. - Byłam ciekawa, jakie to uczucie, kiedy nóż wchodzi w ludz...
- Dobrze, dobrze - znów przerywa mi prowadzący, a mnie zaczyna wkurzać jego uśmieszek. Przez chwilę słucha poleceń przez słuchawkę.
Przyglądam się mu. Co on ma w głowie? Zwykła marionetka Kapitolu. Ciekawe, co by mi zrobili, gdybym...
Wchodzi prezydent Snow. Wita się, słychać hymn Panem. Uśmiecham się słodko, ale nie patrzę na niego. Mrugam oczami, kiedy podchodzi do mnie i kładzie mi koronę zwycięzcy na głowie.
- Noś ją dumnie. Gratuluję - mówi.
- Dziękuję! - Odpowiadam, uśmiecham się i patrzę na publiczność, byle nie w oczy Snowa.
Zaraz po skończeniu show, Caesar gdzieś wychodzi. Idę za nim, mówię, że muszę iść do toalety. Wchodzi gdzieś na górę, a ja szybko wbiegam po stopniach za nim. Adrenalina uderza mi do głowy, kiedy czuję coś po wewnętrznej stronie uda. Nie zwracam na to uwagi, biegnę dalej za prezenterem. Gdyby mnie zauważył, miałabym problemy, jednak on patrzy tylko przed siebie. Po dziesięciu minutach dochodzi co jakiś drzwi. "C. A. F." - głosi napis. Caesar Andreus Flickerman... Wpisuje jakiś kod, nie widzę, jaki. Wchodzi do pokoju, ale nie zatrzaskuje za sobą drzwi. Cicho wbiegam tam za nim i niemal natychmiast zamieram, kiedy prezenter zatrzymuje się i odwraca.
- Co... - przełyka ślinę. - Co ty t-tu robisz?
A ja wtedy widzę moją szansę. Przypomina mi się coś, co drapało mnie po udzie. Sięgam dłonią pod spódnicę, co wygląda bardzo, ale to bardzo dziwnie, bo wyginam się przy tym. Gorsety są bardzo niewygodne. Caesar patrzy się na mnie z obrzydzeniem. Ciekawe, o czym myśli?
Wyciągam z pokrowca nóż. Uśmiecham się, jest dobrze wyważony. Dziękuję w myślach Paytonowi. Czyżby wiedział...? Nie mogę teraz o tym myśleć.
Zbliżam się do Caesara, a on odsuwa się ze strachem.
- Boisz się? - pytam. Znęcanie się nad nim sprawia mi przyjemność.
Nie odpowiada.
- Boisz się? - ponawiam pytanie z naciskiem w głosie.
Prezenter kiwa lekko głową.
- T-tak.
- I dobrze. Wiesz, kim jestem?
- Zwyciężczynią Igrzysk.
- Zła odpowiedź. - mówię i dopadam do niego, zatykam mu usta dłonią i przykładam nóż do brzucha. - Musisz za to zapłacić. - wbijam mu końcówkę noża w podbrzusze. Wrzeszczy, a ja delektuję się tym. Pokój jest, całe szczęście, wyciszony. - Odpowiesz dobrze?
- Jes-steś... t-ty je-esteś-ś... - jąka się.
- Dla ciebie pani, szczurze! - krzyczę i wbijam nóż głębiej. Jego wrzask odbija się od ścian. Przybiega awoks.
W przypływie złości rzucam w służącego zakrwawionym ostrzem, a ono przebija mu krtań. Uśmiecham się z satysfakcją.
- Jeśli choć słówkiem piśniesz komukolwiek, co tu się zdarzyło, zapłacisz za to. - zwracam się do Caesara i wybiegam z pokoju.
*
Nazajutrz jestem w pociągu, jadę prosto do Dwójki. Nic ciekawego się nie dzieje, tylko Labia szczebiocze bez przerwy jak to ona się cieszy, że przeżyłam. Nie widzę Taylor. Gdzie ona jest? Ta podła, obrzydliwa suka...
- Cześć wszystkim - mentorka wchodzi do pokoju.
- Oh, witaj - mówię. - Właśnie o tobie myślałam.
Kobieta uśmiecha się fałszywie.
- Cześć, Decimo.
Po chwili dzwoni telefon Labii, a jego właścicielka wychodzi, żeby go odebrać. Zostajemy same. Dwie morderczyni, dwie zwyciężczyni.
- I co zrobisz? - pytam. - Zabiłam twojego kochasia, co mi zrobisz?
Taylor się rumieni, jest zdziwiona.
- Skąd wiesz? - patrzy na mnie podejrzliwie.
- Kochana, wszyscy wiedzą.
- Wszyscy...?
- Cały dystrykt.
Uśmiecham się na widok jej miny.
- Teraz go nie ma. Zabiłam go tą ręką - pokazuję jej lewą dłoń. Za nic nie umiem podnieść prawej.
Taylor chce odpowiedzieć, już otwiera usta, kiedy do przedziału wbiega Labia.
- N-nieeee-e! - łka.
- Co się stało? - natychmiast znajduję się koło niej. Wiem już, co powiedzieli jej przez telefon.
- Bo, bo chodzi o to, ż-że... - chlipie.
- No, wyduś to z siebie! - pogania ją Taylor.
- T-to straszne... - jęczy.
Mija pół godziny zanim doprowadza swój stan psychiczny do jakiegoś względnego porządku. Następne dwie zajmuje jej poprawienie makijażu, fryzury i przebranie się. Gdy znów otwiera usta, żeby wreszcie coś nam powiedzieć, Przychodzi do niej SMS. Patrzy na niego i wymiotuje. Wybiega. Mam ochotę na nią nakrzyczeć, jest tchórzem. Nie ma już czasu na umycie się, bo dojeżdżamy, więc szybko zakłada jakiś płaszcz i przeciera wodą usta.
Kiedy jesteśmy na stacji, otacza mnie tłum...
idiotów
...dziennikarzy i strażników pokoju. Labia przyczepia mi się do rękawa, Taylor szczebiocze do kamer.
- Byłam bardzo zajęta... Dobrze sobie radziła... - słyszę fragmenty jej odpowiedzi. - Tak, Erwin był bardzo utalentowany... Nie, przecież niczego nie potrzebowała.
Mam ochotę ją walnąć w ten tłusty łeb. Jak ona może mówić, że nic mi nie było potrzebne! Halo, straciłam...
rozum
...rękę!
- Dajcie tu te mikrofony! - wrzeszczę.
Dziennikarze pędzą, mają nadzieję, że czymś ich oświecę. Jasne. Podkładają mi mikrofony ze wszystkich stron, zadają pytania. Nie mogę ich odpędzić, lewą rękę zajmuje mi szlochająca Labia.
- CISZA! - krzyczę. Wszyscy zamierają. - No, dobrze, odpowiem na kilka losowych pytań, nie dotyczących Igrzysk. Ty? - wskazuję jakiegoś dziennikarza.
- J-jakie ma p-pani zainteresowania?
Zabijanie, chcę odpowiedzieć.
- Gram na skrzypcach i na gitarze - mówię zamiast tego i wskazuję rudą kobietę. - Ty?
- Ma pani dla nas jakieś nowości z Kapitolu? - pyta odważnie.
I wtedy odzywa się Labia, też otoczona mikrofonami.
Wypowiada cicho trzy słowa.
- Zamach na Caesara.
***
Kochani!
Macie ode mnie taki rozdział.
Nie wiem, co o nim myśleć. :D
Wydaje mi się, że jest dobry, a przynajmniej, że nie jest zły... xd
Wszystkiego najlepszego, Julites - spóźnione życzenia, ale co tam. Dedykuję Ci ten marny tekst :P Muszę się porządnie zabrać za Twojego bloga :D
Idę czytać Tułaczkę Odyseusza i Quo Vadis... ; -;
Pozdrawiam i zapraszam TUTAJ. :D
I jeszcze muszę Was poinformować, że zmieniłam nick i nazwę na google +.
Numer10
- Och... Byłam bardzo szczęśliwa, że moje marzenie o zabijaniu się spełni - odpowiadam, mówię prawdę. - Byłam ciekawa, jakie to uczucie, kiedy nóż wchodzi w ludz...
- Dobrze, dobrze - znów przerywa mi prowadzący, a mnie zaczyna wkurzać jego uśmieszek. Przez chwilę słucha poleceń przez słuchawkę.
Przyglądam się mu. Co on ma w głowie? Zwykła marionetka Kapitolu. Ciekawe, co by mi zrobili, gdybym...
Wchodzi prezydent Snow. Wita się, słychać hymn Panem. Uśmiecham się słodko, ale nie patrzę na niego. Mrugam oczami, kiedy podchodzi do mnie i kładzie mi koronę zwycięzcy na głowie.
- Noś ją dumnie. Gratuluję - mówi.
- Dziękuję! - Odpowiadam, uśmiecham się i patrzę na publiczność, byle nie w oczy Snowa.
Zaraz po skończeniu show, Caesar gdzieś wychodzi. Idę za nim, mówię, że muszę iść do toalety. Wchodzi gdzieś na górę, a ja szybko wbiegam po stopniach za nim. Adrenalina uderza mi do głowy, kiedy czuję coś po wewnętrznej stronie uda. Nie zwracam na to uwagi, biegnę dalej za prezenterem. Gdyby mnie zauważył, miałabym problemy, jednak on patrzy tylko przed siebie. Po dziesięciu minutach dochodzi co jakiś drzwi. "C. A. F." - głosi napis. Caesar Andreus Flickerman... Wpisuje jakiś kod, nie widzę, jaki. Wchodzi do pokoju, ale nie zatrzaskuje za sobą drzwi. Cicho wbiegam tam za nim i niemal natychmiast zamieram, kiedy prezenter zatrzymuje się i odwraca.
- Co... - przełyka ślinę. - Co ty t-tu robisz?
A ja wtedy widzę moją szansę. Przypomina mi się coś, co drapało mnie po udzie. Sięgam dłonią pod spódnicę, co wygląda bardzo, ale to bardzo dziwnie, bo wyginam się przy tym. Gorsety są bardzo niewygodne. Caesar patrzy się na mnie z obrzydzeniem. Ciekawe, o czym myśli?
Wyciągam z pokrowca nóż. Uśmiecham się, jest dobrze wyważony. Dziękuję w myślach Paytonowi. Czyżby wiedział...? Nie mogę teraz o tym myśleć.
Zbliżam się do Caesara, a on odsuwa się ze strachem.
- Boisz się? - pytam. Znęcanie się nad nim sprawia mi przyjemność.
Nie odpowiada.
- Boisz się? - ponawiam pytanie z naciskiem w głosie.
Prezenter kiwa lekko głową.
- T-tak.
- I dobrze. Wiesz, kim jestem?
- Zwyciężczynią Igrzysk.
- Zła odpowiedź. - mówię i dopadam do niego, zatykam mu usta dłonią i przykładam nóż do brzucha. - Musisz za to zapłacić. - wbijam mu końcówkę noża w podbrzusze. Wrzeszczy, a ja delektuję się tym. Pokój jest, całe szczęście, wyciszony. - Odpowiesz dobrze?
- Jes-steś... t-ty je-esteś-ś... - jąka się.
- Dla ciebie pani, szczurze! - krzyczę i wbijam nóż głębiej. Jego wrzask odbija się od ścian. Przybiega awoks.
W przypływie złości rzucam w służącego zakrwawionym ostrzem, a ono przebija mu krtań. Uśmiecham się z satysfakcją.
- Jeśli choć słówkiem piśniesz komukolwiek, co tu się zdarzyło, zapłacisz za to. - zwracam się do Caesara i wybiegam z pokoju.
*
Nazajutrz jestem w pociągu, jadę prosto do Dwójki. Nic ciekawego się nie dzieje, tylko Labia szczebiocze bez przerwy jak to ona się cieszy, że przeżyłam. Nie widzę Taylor. Gdzie ona jest? Ta podła, obrzydliwa suka...
- Cześć wszystkim - mentorka wchodzi do pokoju.
- Oh, witaj - mówię. - Właśnie o tobie myślałam.
Kobieta uśmiecha się fałszywie.
- Cześć, Decimo.
Po chwili dzwoni telefon Labii, a jego właścicielka wychodzi, żeby go odebrać. Zostajemy same. Dwie morderczyni, dwie zwyciężczyni.
- I co zrobisz? - pytam. - Zabiłam twojego kochasia, co mi zrobisz?
Taylor się rumieni, jest zdziwiona.
- Skąd wiesz? - patrzy na mnie podejrzliwie.
- Kochana, wszyscy wiedzą.
- Wszyscy...?
- Cały dystrykt.
Uśmiecham się na widok jej miny.
- Teraz go nie ma. Zabiłam go tą ręką - pokazuję jej lewą dłoń. Za nic nie umiem podnieść prawej.
Taylor chce odpowiedzieć, już otwiera usta, kiedy do przedziału wbiega Labia.
- N-nieeee-e! - łka.
- Co się stało? - natychmiast znajduję się koło niej. Wiem już, co powiedzieli jej przez telefon.
- Bo, bo chodzi o to, ż-że... - chlipie.
- No, wyduś to z siebie! - pogania ją Taylor.
- T-to straszne... - jęczy.
Mija pół godziny zanim doprowadza swój stan psychiczny do jakiegoś względnego porządku. Następne dwie zajmuje jej poprawienie makijażu, fryzury i przebranie się. Gdy znów otwiera usta, żeby wreszcie coś nam powiedzieć, Przychodzi do niej SMS. Patrzy na niego i wymiotuje. Wybiega. Mam ochotę na nią nakrzyczeć, jest tchórzem. Nie ma już czasu na umycie się, bo dojeżdżamy, więc szybko zakłada jakiś płaszcz i przeciera wodą usta.
Kiedy jesteśmy na stacji, otacza mnie tłum...
idiotów
...dziennikarzy i strażników pokoju. Labia przyczepia mi się do rękawa, Taylor szczebiocze do kamer.
- Byłam bardzo zajęta... Dobrze sobie radziła... - słyszę fragmenty jej odpowiedzi. - Tak, Erwin był bardzo utalentowany... Nie, przecież niczego nie potrzebowała.
Mam ochotę ją walnąć w ten tłusty łeb. Jak ona może mówić, że nic mi nie było potrzebne! Halo, straciłam...
rozum
...rękę!
- Dajcie tu te mikrofony! - wrzeszczę.
Dziennikarze pędzą, mają nadzieję, że czymś ich oświecę. Jasne. Podkładają mi mikrofony ze wszystkich stron, zadają pytania. Nie mogę ich odpędzić, lewą rękę zajmuje mi szlochająca Labia.
- CISZA! - krzyczę. Wszyscy zamierają. - No, dobrze, odpowiem na kilka losowych pytań, nie dotyczących Igrzysk. Ty? - wskazuję jakiegoś dziennikarza.
- J-jakie ma p-pani zainteresowania?
Zabijanie, chcę odpowiedzieć.
- Gram na skrzypcach i na gitarze - mówię zamiast tego i wskazuję rudą kobietę. - Ty?
- Ma pani dla nas jakieś nowości z Kapitolu? - pyta odważnie.
I wtedy odzywa się Labia, też otoczona mikrofonami.
Wypowiada cicho trzy słowa.
- Zamach na Caesara.
***
Kochani!
Macie ode mnie taki rozdział.
Nie wiem, co o nim myśleć. :D
Wydaje mi się, że jest dobry, a przynajmniej, że nie jest zły... xd
Wszystkiego najlepszego, Julites - spóźnione życzenia, ale co tam. Dedykuję Ci ten marny tekst :P Muszę się porządnie zabrać za Twojego bloga :D
Idę czytać Tułaczkę Odyseusza i Quo Vadis... ; -;
Pozdrawiam i zapraszam TUTAJ. :D
I jeszcze muszę Was poinformować, że zmieniłam nick i nazwę na google +.
Numer10
Wow!
OdpowiedzUsuńTo pierwsze słowo, które przyszło mi na myśl. Byłam pewna, że nie zabije Ceasara, w końcu był w Igrzyskach Śmierci. Ale, że ZAMACH! Serio? :D No tego się nie spodziewałam. Jedyny błąd to chyba powtórzenie dwa razy "później", ale po co ja się czepiam? XD
Erwin i Tylor, serio? Wiedziałam, że lubi go bardziej, ale żeby aż do tego stopnia? No MASAKRA. :D Uwielbiam Des i jej mord w oczach. Niech zabije Tylor! Ona naprawdę potrafi wkurzyć...
Tak więc weny i czekam na dalszy ciąg. :)
Pisze, pisze... A potem sie orientuje ze to wszystko to spojlery. XD
UsuńHehhheh dobrze, ze sie czepiasz, będę wiedziała na co mam uważać :P
Hahah co do Erwina i Taylor to to był taaaaki spontan XD
Pozdrawiam :D
(jestem na komórce, sorry za błędy ^^)
ps. Był taki pomysł z grupą na facebooku. To Twój, nie? Albo Layki czy Torii. I oswiecisz mnie? Coś sie zmieniło? :D
To pomysł Layki, ale faktycznie ja to ogłaszałam.^^ Muszę z nią pogadać na ten temat i dam znać. :D
Usuń"Czas! Czas! Gdzie się podział czas?!" - tyle mam na swoje usprawiedliwienie, że dopiero teraz komentuję xp
OdpowiedzUsuńHaha! Wywiad jest najlepszy! :D
Powinna go zabić. Co z tego, że to niezgodne z kanonem, powinna go zabić! Poza tym nie wiem, kto by dalej prowadził takie wywiady po takim wydarzeniu, więc i tak powinna go zabić!
Czekam na ciąg dalszy i oczywiście, serdecznie pozdrawiam! :D
Weny! ^ ^
Dziękuję :D
UsuńGrrr komentarz mi się nie dodał. -,-
OdpowiedzUsuńW każdym razie rozdział cudowny i po przeczytaniu o zamachu musiałam zbierać żuchwę z podłogi. Ja też uwielbiam ten mord w oczach Des. Ogólnie lubię Des, choć tak do końca to nie wiem za co. Świetny pomysł na ten zamach, no nie mogę się napatrzeć. (naczytać?)
Przepraszam, że tak późno, ale miałam tydzień pełen kartkówek. -,-
Weny! ;*
'zbierać żuchwę z podłogi' hahaha :D
UsuńJa tak samo. Z lekcji na lekcję sprawdziany, kartkówki... masakra '-.-
Uwielbiam ten rozdział, jest zarąbisty! O.O Czekam na next!
OdpowiedzUsuńDzięki :D
Usuńbardzo ciekawy rozdział :)
OdpowiedzUsuńDes zmienia się coraz bardziej...
czekam na nn ;)
Dziękuję ;)
UsuńRewelacyjnie piszesz. Wszystkie rozdziały są świetne.
OdpowiedzUsuńDziękuję. :) Dostaję powiadomienia na maila, kiedy ktoś skomentuje mój rozdział, więc dosłownie od kiedy zacząłeś/zaczęłaś komentować, dosłownie latałam ze szczęścia ^-^
Usuń